Ostatnio mam pewne wątpliwości, co do kategorii, w których umieszczam książki Beaty Pawlikowskiej. Literatura podróżnicza to nie jest do końca, raczej jakaś forma relacji z własnych wypraw. W książkach tych bowiem znacznie więcej jest własnych przeżyć, opisów zaistniałych sytuacji i dialogów z napotkanymi osobami, niż opisów przyrody, których większość czytelników mogłoby poszukiwać i spodziewać się po książkach typu "Blondynka u szamana".
To, co za każdym razem uwodzi mnie w książkach Beaty Pawlikowskiej to fakt, że bardzo przyjemnie się ją czyta. Ma ona wiedzę, doświadczenie i na pewno nie jedno w swoim życiu widziała, a do tego jeszcze potrafi przelać to wszystko na papier i dobrze się sprzedać. "Blondynka u szamana" nie jest moją ulubioną z jej dorobku, ale z całą pewnością to kolejna książka, z której można wiele wynieść.
Wiecie, że ostatnimi czasy dość regularnie sięgam po książki Beaty Pawlikowskiej. Ostatnio przeczytałam "Blondynkę w Australii" https://milionyliter.blogspot.com/2018/07/beata-pawlikowska-blondynka-w-australii.html "Blondynkę w Londynie" https://milionyliter.blogspot.com/2018/04/beata-pawlikowska-blondynka-w-londynie.html a także "W dżungli codzienności" https://milionyliter.blogspot.com/2018/06/beata-pawlikowska-w-dzungli-codziennosci.html .
Z całą pewnością "Blondynka u szamana" może zachwycać tych, którzy mają dość wyobraźni, by razem z Beatą Pawlikowską przemierzać dziewiczą dżunglę, płynąć czółnem w czarną jak sadza noc i popijając tajemnicze napary odlatywać do innego wymiaru. Bo o tym jest właśnie ta książka. Beata Pawlikowska na swojej drodze spotkała szamana, który poczęstował ją swoim naparem, po którym autorka uciekała przed wężami, chodziła po Drodze Mlecznej, poznała boginię Ayahuasce i uzdrawiała innych szamanów, których czekała śmierć od pasuki. Nie da się tego inaczej opisać, jak coś nierealnego, jakiś narkotyczny wręcz trans przenoszący do innego wymiaru świadomości. Podziwiam, że Beata Pawlikowska to wszystko zapamiętała i spisała, by później umieścić te wszystkie wizje w "Blondynce u szamana".
Minus ta książka dostaje ode mnie za to, że te wizje po spożyciu szamańskich mikstur trwały za długo, były miejscami nie do ogarnięcia i nieco mnie znudziły. Cała reszta, czyli głównie podróż przez dżunglę, bardzo mi się podobały i z przyjemnością je czytałam.
Informacje o książce:
Tytuł: Blondynka u szamana
Autor: Beata Pawlikowska
Wydawca: National Geographic
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 302
Gdybyście chcieli sprawdzić, jak idzie mi w wyzwaniu książkowym "Przeczytam 52 książki w rok", to zapraszam w link poniżej:
https://milionyliter.blogspot.com/2018/01/wyzwanie-ksiazkowe-przeczytam-52.html
https://milionyliter.blogspot.com/2018/01/wyzwanie-ksiazkowe-przeczytam-52.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz