To będzie bardzo krótka, zwięzła, konkretna recenzja. Myślę, że mogę ją nawet zamknąć w jednym zdaniu.
Mam taki nawyk, że rozpoczynając czytanie nowej książki, najpierw zaglądam na tylną okładkę. Na „Szkice glanem” jest zapisane dosłownie:
„Co to k… jest?” Aleksander Boratyński, „Mega Express”.
I w zasadzie w tym pytaniu zawarte jest już wszystko. Mogłabym spokojnie w tym miejscu zakończyć tę recenzję. Jednak poświęciłam prawie 3 godziny na przeczytanie książki Piotra Milewskiego, dlatego pozwolę sobie jeszcze na kilka zdań.
Nie da się tego czytać. Ja męczyłam to po jednym rozdziale dziennie, aż do samego końca licząc, że jednak coś się zmieni.
Nie jestem w stanie napisać Wam, o czym są te opowiastki, choć podejrzewam, że miały być w tonie humorystycznym. Wielu tych łamańców językowych nie da się nawet normalnie przeczytać, więc też trudno jest zrozumieć ich sens.
I na koniec… uwierzcie mi, że mam w swojej biblioteczce dużo książek kupionych za 5 złotych, jak ta tutaj, jednak wiele z nich jest naprawdę świetnych. „Szkice glanem” zdecydowanie się do nich nie zalicza.
Szkoda Waszego czasu. Jeśli zobaczycie gdzieś „Szkicem glanem”, to od razu odwróćcie wzrok i idźcie dalej. Oby takich „dzieł” na tym świecie było jak najmniej, czego sobie i Wam z całego serca życzę.
Informacje o książce:
Tytuł: Szkice glanem
Autor: Piotr Milewski
Wydawca: Niebieska studnia
Rok wydania: 2009
Ilość stron: 176
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz