Niby jest to powieść obyczajowa, przynajmniej tak jest w spisach określana, a jednak wątek kryminalny jest tutaj główny i to dość mocno rozbudowany. Czy mi to przeszkadza? Wcale nie! Książkę pochłonęłam w dwa wieczory!
Książka ta miała być wstępem do serialu, który emitowany był w latach 2018-2019. Odniósł on niemały sukces, do czego z pewnością przyczyniła się również ta książka.
Główną bohaterką "Pod powierzchnią" jest Maria Byszewska - pani komisarz, której została przydzielona sprawa zaginięcia czteroletniego chłopca imieniem Kacper. Poszedł on ze swoją matką na jarmark rycerski. Chwila nieuwagi sprawiła, że chłopiec dosłownie rozpłynął się w powietrzu, a spanikowana matka zaczęła go bezskutecznie szukać. Jego zaginięciem miała zająć się właśnie Maria.
W niedługim odstępie czasu w tajemniczych okolicznościach znika kolejny mały chłopiec imieniem Maks. Jak twierdzi opiekunka, Maks spał na werandzie, a kiedy ona weszła do domu na chwilkę, to chłopiec zniknął. Czy te dwie sprawy się łączą? O tym czytelnik dowie się na końcu tej książki.
Sprawa zniknięcia, a w zasadzie porwania Kacpra doprowadza Marię do mężczyzny, który może mieć związek z poprzednią jej sprawą. Być może będzie on mógł udzielić odpowiedzi na wciąż nurtujące Marię pytania.
W tle również przewija się wątek syna Marii Szota, który jest aspirantem w wydziale kryminalnym. I choć to sprawa Kacpra wydaje się być główną w tej historii, to wszystkie inne wątki doskonale się ze sobą przeplatają. Już dawno nie czytałam tak dobrej obyczajówki. Teraz zabieram się za ten serial, bo zakładam, że jest nie gorszy, niż książka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz