"Sprawa Sary" to moje pierwsze spotkanie z Karoliną Głogowską, które zaliczam do bardzo udanych. Już dawno nie czytałam tak dobrego thrillera psychologicznego, od którego po prostu nie mogłam się oderwać. Już teraz gorąco polecam Wam tę książkę.
"Sprawa Sary" to historia niespełna 13-letniej dziewczynki, która zaginęła w tajemniczych okolicznościach będąc na wakacjach w Brzezińcu w roku 1993. Jako ostatni żywą widział ją Witold Wedler, wówczas 16-letni chłopak, który również przebywał tam wtedy na wakacjach razem ze swoimi rodzicami i kuzynami. Dzieciaki trzymały się razem, spędzały ze sobą całe dnie. Nic dziwnego, że w młodym chłopcu obudziły się gorące uczucia do pięknej dziewczyny. Ta jego pierwsza miłość jednak niespodziewanie skończyła się wraz z zaginięciem dziewczyny.
Przez 27 lat nikt nie znalazł Sary, nikt nie wiedział, co się z nią stało, śledztwo nie przyniosło żadnego rozwiązania. Jako dorosły mężczyzna Witold pracował jako reporter śledczy i po tylu latach postanowił przeprowadzić własne śledztwo. Wrócił do Brzezińca, odnalazł dawnych znajomych, osoby, które mogłyby wiedzieć cokolwiek o zniknięciu Sary. Od tamtych wydarzeń minęło wiele lat, dlatego trudno było wyłuskać wspomnienia osób, które były związane z młodą dziewczyną i mogłyby cokolwiek wiedzieć.
Dzieciństwo, wakacje, beztroski czas, a jednak Sara była dość spięta, wycofana, zamknięta w sobie. Może już wtedy były przesłanki świadczące o tym, że wydarzy się coś złego. Witold dopiero po latach zaczął przypominać sobie pewne niepokojące sytuacje z tamtych wakacji, które dotąd skwapliwie ukrywała jego pamięć. Może to faktycznie jest tak, że pamiętamy tylko to, co jest dla nas wygodne?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz