Tą wieczorową porą przychodzę do Was z książką, która jest tak dobrze napisana, że aż trudno jest się od niej oderwać. Nie jest to żaden kryminał, ani sensacja. To literatura faktu - coś, po co ja zawsze chętnie sięgam. Autorki nie znam, ale wiem, że jest to jej pierwsza książka. Gratuluję! Jest naprawdę bardzo dobra.
Kto bacznie śledzi mojego bloga ten wie, że ja chętnie sięgam po historie napisane przez życie. "Pudło. Opowieści z polskich więzień" to właśnie jedna z nich. Już mam za sobą kilka pozycji o więzieniach, mordercach, głośnych sprawach sądowych. Ta książka jest jednak inna, choć jej tytuł może być bardzo mylący.
Te opowieści z polskich więzień to nie są opisy wyroków sądowych, to bardziej prozaiczne sprawy - jak to jest siedzieć w więzieniu. Ile czasu zajmuje praca, a ile leżenie, patrzenie w sufit i zastanawianie się nad swoimi grzechami. Co będzie dziś na obiad? Jak wyglądają widzenia? Ile rolek papieru toaletowego dostaje w przydziale miesięcznym więzień i czy mu to wystarcza. Nietypowe? Właśnie o to chodziło!
Nina Olszewska opowiedziała w swojej książce o skazanych rozmawiając z nimi o wszystkim, tylko nie o tym za co siedzą. I to właśnie jest lekko frustrujące, bo czytając te rozmowy ze skazanymi, chciałoby się wiedzieć, co takiego oni zrobili. Czasami jest o tym tylko napomknięte, a czytelnika ciekawość zżera.
Jeśli ktoś zatem jest ciekawy, jak to w tych polskich więzieniach jest, to zdecydowanie zapraszam do lektury. Pochłoniecie ją dosłownie w jedną krótką chwilę, tak jak zrobiłam to ja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz