Pogubiłam się w tym wszystkim - czy "Koronkowa robota" jest pierwszą częścią serii o komisarzu Verhoeven'ie? Wypożyczając tę książkę z biblioteki byłam pewna, że tak, ale kiedy przeczytałam na jej odwrocie "kolejna część trylogii..." - to już sama nie wiem, co mam o tym myśleć. Tak czy inaczej, trochę wstyd się przyznać, ale to moje pierwsze spotkanie z Lemaitre'em i jakże udane!
Naśladowanie, wierne odtwarzanie to najwyższa forma uwielbienia. Z tym problemem zmagać się będzie w "Koronkowej robocie" komisarz Verhoeven. W eleganckiej posiadłości policja znajduje zmasakrowane zwłoki dwóch młodych kobiet. Brak jednak jakichkolwiek śladów mordercy, a wszystkie tropy prowadzą donikąd. W toku śledztwa komisarz natrafia na powieść, której wiernym odwzorowaniem jest właśnie owa zbrodnia. I od tego wszystko się zaczyna.
Podczas śledztwa komisarz natrafia na inne morderstwa z przeszłości, których nie udało się rozwikłać. Rozwiązanie wydaje się być takie proste - wystarczy znaleźć książki, na których były one odwzorowane. Kiedy rozgrywka pomiędzy komisarzem, a mordercą wkracza na prywatny grunt, czas zaczyna grać na niekorzyść komisarza.
Książkę Lemaitra czytało mi się doskonale, a zatem będę kontynuować swoje spotkania z tym pisarzem. Jednak zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdemu przypadnie do gustu taki krwawy kryminał. W bardzo podobnym stylu pisze Max Czornyj i wiem już z autopsji, że nie da się czytać jego książek jedna po drugiej, bo po prostu ma się przesyt tego okrucieństwa. Myślę, że i tym razem muszę zrobić sobie chwilę przerwy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz