J.D. Robb "Święta ze śmiercią"

Osz ta moja mamuśka! Kochana, ale tak mnie zawsze wkręca z książkami, że co rusz coś nowego czytamy. Ja i ona! W końcu po kimś odziedziczyłam tę miłość do kryminałów. Ostatnio wyniuchała J.D.  Robb, o której ja nawet nie słyszałam. Pod tym pseudonimem ukrywa się oczywiście słynna na całym świecie Nora Roberts. To nazwisko jest mi znane, ale jedynie ze słyszenia. Nie czytuje romansów, to nie moja bajka. Za to kryminał, zawsze i wszędzie! Zapraszam zatem na recenzję książki "Święta ze śmiercią".
Jak już wyżej wspomniałam, po tę autorkę sięgnęłam dość przypadkowo, dlatego z półki wzięłam pierwszą lepszą książkę. Zapytałam sympatycznej pani bibliotekarki czy to jakaś seria? Otrzymałam odpowiedź, że tak, ale każda część jest o czymś innym. Yhmmm, okej, biere!

Kiedy zaczęłam przymierzać się do przeczytania tej książki okazało się, że jest to siódma część serii. Z tego, co się zorientowałam, to faktycznie każda część opowiada o innej sprawie kryminalnej, ale one łączą się w jedną całość. Chwilkę się zastanowiłam czy lepiej zacząć czytać od pierwszej części, ale stwierdziłam, że najpierw sprawdzę, czy J.D. Robb skradnie moje serce swoim piórem. I tak, skradła, więc kolejne części będę czytać, jak Bóg przykazał.

"Święta ze śmiercią" to historia akurat na grudzień i zbliżające się Święta Bożego Narodzenia. W Nowym Jorku, na kilkanaście dni przed świętami, dochodzi do serii morderstw. Śledztwo prowadzi porucznik Eve Dallas, która zmaga się ze swoją mroczną przeszłością. U jej boku stoi policjantka Delia Peabody, która odegra niemałą rolę w tej sprawie.

Nikt nie pomyślałby, że ktoś, kto przed świętami przebiera się za Świętego Mikołaja i staje przed drzwiami z wielkim prezentem może być kimś, kto ze szczególnym okrucieństwem i zimną krwią będzie mordował kolejne osoby. Cała sprawa nabiera rumieńców, kiedy okazuje się, iż wszystkie ofiary związane są z agencją matrymonialną i jej dość osobliwymi właścicielami. Mnóstwo jest w tej historii dziwnych zależności i powiązań, ale dzięki temu czyta się ją z ogromną ciekawością.

"Święta ze śmiercią" to też takie spojrzenie na przyszłość, która tutaj przedstawiona wydaje się być bardzo możliwa. Rok 2052, androidy stworzone na podobieństwo człowieka, które mogą go zastąpić na stanowisku pracy, pomóc w pracach domowych, podstawić samochód we wskazane miejsce. Do tego samochody, które mogą również poruszać się w powietrzu, kiedy zdarzy się korek na drodze. Zamiast ręcznika po kąpieli można wejść do kabiny suszącej, a by zapalić światło wystarczy powiedzieć "Światło!". Kto wie, może właśnie tak będzie wyglądała nasza codzienność za kilkanaście lat.

"Święta ze śmiercią" przeczytałam z prawdziwą przyjemnością, tym bardziej, że rozwiązanie tej sprawy kryminalnej bardzo mnie zaskoczyło i wcale nie tego się spodziewałam. Jest jednak jedna rzecz, za którą J.D.  Robb dostanie u mnie duży minus. Ja rozumiem, że ukrywająca się pod tym pseudonimem Nora Roberts napisała jak dotąd pewnie ponad 200 pozycji, jeśli nie więcej. Ja rozumiem, że w głównej mierze pisze ona romansidła i w sumie nie mam z tym problemu. Natomiast jako miłośniczka kryminałów nie rozumiem, jak można do tak dobrej historii wpleść tak wiele scen erotycznych. Moim zdaniem są one zbyteczne. Jeśli ktoś chce czytać erotykę, to nie sięga po kryminał. Trochę mnie wkurza łączenie tych dwóch spraw, ale i tak przeczytam dalsze części. Po prostu nie zachwycę się nimi w pełni.

Informacje o książce:

Tytuł: Święta ze śmiercią
Autor: J.D. Robb
Wydawca: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 312

Gdybyście chcieli sprawdzić, jak idzie mi w wyzwaniu książkowym "Przeczytam 52 książki w rok", to zapraszam w link poniżej:

https://milionyliter.blogspot.com/2018/01/wyzwanie-ksiazkowe-przeczytam-52.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Louise Hay "Codziennie kochaj siebie"

Każdy codziennie zmaga się z własnymi słabościami i stawia czoło problemom. Nie jest łatwo, ale bez względu na to, ile razy się upadnie, zaw...

Najpopularniejsze posty