Czytanie tej książki jest jak oglądanie po raz kolejny jednego filmu. Przecież zakończenie tej historii już znamy. A jednak w końcu przełamałam się, żeby spojrzeć na to wszystko ze strony Eli.
Źródło zdjęcia: lubimyczytac.pl
Kiedy w 2018 roku zrobiło się głośno o Tomku Mackiewiczu, bardzo mnie to zaciekawiło. Śledziłam wiadomości, wierzyłam, że Tomka uratują, sprowadzą z okrutnej Nanga Parbat. Nie mogłam przestać myśleć o nim, uwięzionym gdzieś tam wysoko. Samotnym. Zmarzniętym.
Postanowiłam przeczytać książkę „Nanga Dream”, właśnie o Tomku. Tak się wkręciłam w temat alpinizmu i himalaizmu, że od razu przeczytałam „Himalaistki”. I cały czas we mnie żyła ta historia Tomka, miałam żal do Eli, że go zostawiła, że ratowała siebie. Nie chciałam jej słuchać, bo po co? Przecież tam wysoko w górach była tylko ona i Tomek. Skoro jego już nie ma, nie może nic powiedzieć, to Eli może przedstawić wygodną dla siebie kolejność zdarzeń, a i tak nikt tego nie zweryfikuje. Tylko po co miałaby to robić?
Po latach dojrzałam do tego, żeby poznać jej wersję wydarzeń. Dlatego właśnie sięgnęłam po „Przeżyć”. I znowu to wszystko do mnie wraca. Eli tak barwnie opisuje wszystkie wydarzenia, tak szczegółowo, że czytając to, czuję jakbym tam z nimi była.
Kiedy przeczytałam te słowa…
„Na zboczach u stóp piramidy szczytowej oświetlam Tomka moją czołówką. Ma zupełnie biały, pokryty szronem nos. Z ust cieknie mu krew. Ta krew mnie przeraża. W oczach wyczerpanie, cierpienie, strach.”
Musiałam zamknąć książkę, przestać na chwilę czytać. Mimo że ja wiem, jak się skończy ta historia, to nadal ciężko jest mi to czytać. Wracają do mnie te emocje z 2018 roku. Chciałabym zmienić bieg tych wydarzeń.
Historia Tomka i Eli znana jest całemu światu, jednak w tej książce została ukazana oczami tej, która przeżyła tę tragedię. I sam ten opis mocno rozciągnięty można zmieścić dosłownie w kilkunastu zdaniach. Czytając tę książkę, można wczuć się w ten mroźny klimat, można poczuć, co autorka czuła.
Oprócz całej tej sytuacji na Nagna Parbat, Eli opisuje również akcję ratunkową oraz to, co działo się później. Żali się, że fala hejtu się na nią wylała, ale dla mnie jest to dość oczywiste. Nie twierdzę, że to słuszne, tylko że tak jest, kiedy idą w wysokie góry bez tlenu we dwoje, a wraca tylko jedno.
Na końcu książki znajduje się list do Tomka, który napisała autorka. I to już dla mnie było zbyt wiele. Myślę, że te peany na jego cześć Eli napisała bardziej po to, żeby uspokoić własne sumienie.
Nie ulega wątpliwości, że podczas tej wspinaczki został popełniony błąd. Myślę, że za to nieszczęście większą odpowiedzialność ponosi Tomek. To on powinien wyczuć moment, kiedy jego organizm dawał znaki, że nie da rady. Ale oboje byli dorośli, wiedzieli, na co się porywają i powinni brać pod uwagę każdy możliwy scenariusz. Wielu ludzi ginie w wysokich górach, wielu z nich nie udaje się nigdy odnaleźć. Takie jest ryzyko tej mroźnej pasji.
Informacje o książce:
Tytuł: Przeżyć. Moja tragedia na Nanga Parbat
Autor: Elisabeth Revol
Wydawca: Agora
Rok wydania: 2019
Ilość stron: 205

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz